Z racji kończenia pracy nad swoją częścią przewodnika po Wyspach Owczych, przetrząsając internet natrafiłam na artykuł autorstwa Sylwii Wamej, który ukazał się na portalu Natemat.pl we wrześniu 2018 r. Już dawno nie czytałam tak nierzetelnego i po łebkach napisanego tekstu, który propaguje BZDURY o Wyspach Owczych. Na dodatek woła o ortograficzną pomstę do nieba. Tórshavn figuruje tam jako „Thorshavn”, „Thorshvan” i „Thorhavn”.

Tórshavn – stolica mała czy duża?

Tekst zaczyna się od często powtarzanego farmazonu dotyczącego Tórshavn, a mianowicie: „Mówi się o nim, że jest jedną z najmniejszych stolic świata.”. Do skutku będę powtarzać, że do tytułu najmniejszej stolicy świata Tórshavn jest jeszcze daleko. W samej Europie, mniejszymi stolicami są Valetta (Malta) i Vaduz (Liechtenstein). Ponadto dużo mniejsza jest np. stolica Tuvalu.

Jedziemy dalej: „Thorshavn, stolicę Wysp Owczych zamieszkuje ledwie 12 tysięcy mieszkańców.”. Aktualnie obszar stołeczny zamieszkuje 20 000 osób, więc jak na farerską demografię – 8000 to duża pomyłka. „Nie ma tam zaludnionych ulic, pędzących samochodów czy tłumów na ulicach. Nie znajdziemy też wielu cudów architektonicznych czy muzeów, co nie znaczy, że będziemy się tam nudzić.” – tak oto artykuł zachęca do odwiedzenia Tórshavn. Reasumując: nic tam nie ma, zadupie, ale nie będziecie się nudzić.

Samolotem na Wyspy Owcze

Ekspertem cytowanym w artykule jest niejaki pan Adam, który z Wyspami na tyle wspólnego, że był na nich przez tydzień w 2015 r. Oto jego wypowiedź:

– Najprościej dostać się z Warszawy do Thorshavn lecąc najpierw do Kopenhagi. Stamtąd do stolicy Wysp Owczych jest kilka lotów dziennie. Połączenia lotnicze są dość drogie, bo to nie jest kierunek masowy. Poza tym piloci muszą mieć specjalne uprawnienia, żeby wylądować tam na lotnisku. Nie ma ich jednak za wiele – opowiada Adam, który odwiedził stolicę Wysp Owczych trzy lata wcześniej.

Litości! Po pierwsze samolot nie leci do Tórshavn. Jedyne lotnisko w stolicy, to heliport. Poza tym jakie to „specjalne uprawnienia” mają mieć rzekomi piloci poza… licencją pilota? Wygląda na to, że pilot samolotu, którym leciał pan Adam, takich uprawnień nie posiadał, skoro pan Adam wylądował w Tórshavn.

Wyludnione miasto?

Następny akapit nosi tytuł: „Wyludłe i średnio imprezowe miasto”. Słownik języka polskiego nie zawiera słowa „wyludły”, ale można się domyślać, że chodzi o „wyludniony”. Tę nagłówkową tezę potwierdza „ekspert” w postaci pana Adama:

„Pierwsze wrażenie po wylądowaniu w Thorshavn to uczucie, że miasto jest nieco wyludnione. – To jest w ogóle charakterystyczne dla miast w Skandynawii. Gdy wraca się z miasta koło północy, na ulicach jest pusto – mówi Adam.”. Czyli gość jednak wylądował w Tórshavn… Niebywałe. Dalej jest jeszcze „lepiej”:

„Thorshvan to najważniejsze miasto i centrum dowodzenia na całym archipelagu, bo pozostałe miejscowości to wioski, które liczą zaledwie tysiąc mieszkańców. – Tam zazwyczaj jest jeden sklep spożywczy, trochę domów i to wszystko. Ale miejscowi nazywają to miastem. Natomiast Thorshvan to jedyne miasto, które podchodzi pod pojęcie miasta w rozumieniu europejskim, gdzie są ulice, skrzyżowania, ronda i większe zagęszczenie domów – tłumaczy.”.

Ulice i parlament

Panie Adamie, proszę sobie wyobrazić, że w Klaksvík, gdzie mieszkam, też są „ulice, skrzyżowania, ronda i większe zagęszczenie domów”.

Kolejny cytat ze skarbnicy mądrości pana Adama: „Jedną z atrakcji turystycznych jest również parlament. (…) parlament na Wyspach Owczych wygląda niczym domy przeznaczone dla zwykłych mieszkańców. – To drewniane domki, do których można sobie po prostu wejść, bo nie ma tam żadnej ochrony – mówi Adam.”.

Co to w ogóle są za teksty? Że można sobie gdzieś wejść, bo nie ma ochrony?! Dlaczego zachęca pan turystów do naruszania prywatności Farerczyków?

Nocleg „za jeden uśmiech”?

Jednak wisienka na torcie pojawia się na samym końcu:

”Nawet jak turysta ma problem z noclegiem, miejscowy może przenocować go w swoim domu – opowiada Adam.”.

Już dawno nie spotkałam się z tak bezpardonowym i karczemnym propagowaniem turystyki za jeden uśmiech. Wmawianie ludziom, którzy planują odwiedzić Wyspy Owcze, że autochtoni tylko czekają, by ich przenocować, to po prostu bezczelność. Takim turystom – troglodytom na archipelagu mówimy stanowcze NIE.

Kiedy widzę tego typu „artykuły” w internecie, ogarnia mnie wściekłość. Czy autorka tego tekstu – pani Sylwia Wamej, kiedykolwiek w ogóle była na Wyspach Owczych? A jeśli nie, to czemu wzięła się za pisanie na taki temat? Przecież w Polsce są osoby, które od lat działają na farerskim poletku i z pewnością byłyby w stanie wykrzesać z siebie coś więcej niż cytowany „pan Adam”.

Czemu Natemat.pl pozwala sobie na publikowanie takich tekstów? Takie oto nierzetelne „dziennikarstwo” generuje fake newsy i buduje fałszywy obraz rzeczywistości, nie tylko w kontekście Wysp Owczych, ale i innych miejsc.

Tekst oraz zdjęcia: Kinga Eysturland, mieszkanka Klaksvík, Wyspy Owcze
Na zdjęciach: miasto Tórshavn – stare miasto (Tinganes)

> Na koniec link do skomentowanego tekstu – TUTAJ