Kosowo. Wrażenia Jacka Gallanta na temat tego, co zobaczył w Kosowie, w piątą rocznicę uzyskania niepodległości
Na drodze
Kosowianie jeżdżą samochodami z dziecięcą fantazją. Przepisy i znaki są dla nich tylko atrapą, bowiem jazda z nadmierną prędkością, oślepianie światłami, wyprzedzanie na trzeciego – to chleb powszedni. Kiedyś, gdy jeździłem samochodem po Kairze, gdzie miałem takie same wrażenia. Teraz mój staż kierowcy bardzo się przydał. Trzeba w takich chwilach i miejscach być bardzo ostrożnym i generalnie ustępować innym kierowcom. Dzięki temu udało mi się bezkolizyjnie wjechać do Prisztiny.
Tu w stolicy Republiki Kosowskiej, bo taka jest oficjalna nazwa powstałego przed 5 laty kraju, jeździ się podobnie. Z tą tylko różnicą, że dochodzą do tego piesi, którzy mają wysokie mniemanie o swojej nietykalności i odporności na kontakt z pojazdami. Wchodzą na jezdnię wszędzie, bez respektu dla aut. Cóż, co kraj to obyczaj.
Kosowo ciekawostki – architektura
Jednym z pierwszych wrażeń, jakie odnosi się po kilkugodzinnym pobycie w Prisztinie, to totalny wręcz bałagan architektoniczno-urbanistyczny. Ulice są poukładane trochę bez planu i jakiejś koncepcji funkcjonalno-użytecznej. Obok nowoczesnego budynku ze szkła i aluminium stoją kilkunastoletnie domki. Sprawiają wrażenie, jakby miały się za chwile zawalić. Główne ulice są wyasfaltowane, a boczne wyłożone kostką brukową. Wszędzie jest pełno samochodów, które tarasują swobodny przejazd. Główne ulice są pozamiatane, ale obok, w sąsiedniej uliczce widać już brak miotły i gospodarza. Generalnie miasto nie grzeszy czystością, ale widać tu i ówdzie poprawę, którą potwierdzają nowoczesne budowle z zadbanym otoczeniem.
Gmachy użyteczności publicznej oraz wyspecjalizowanych agend UE i Narodów Zjednoczonych wyraźnie odróżniają się od otoczenia. Kosowianie są generalnie bardzo przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców. Wynika to chyba z faktu, że wielu z nich korzysta właśnie z tego, że pomagają i pracują na rzecz ponad 20 tysięcy specjalistów z różnych krajów i różnych dziedzin, zaangażowanych w utrwalanie i utrzymywanie pokoju w tym kraju. Wystarczy przypomnieć, że to Amerykanie byli główną siłą sprawczą uzyskania przez Kosowo niepodległości i to oni właśnie są dziś wzorem dla Kosowian.
Rocznica niepodległości Kosowa
W piątą rocznicę ogłoszenia przez ten kraj niepodległości – przypadającą na 17 lutego – na każdym kroku widać amerykańskie barwy narodowe razem z flagami Albanii oraz nową flagą Kosowa. Defilada uświetniająca obchody niepodległości była częścią wielu imprez, jakie przygotowano w ramach tego święta narodowego. Wieczorem – jak przystało na nowoczesny kraj – były pokazy sztucznych ogni, a na ulicach tłumy Kosowian z flagami w rękach i na samochodach dawały wyraz swojego patriotyzmu. Ta atmosfera swobody i radości trwała do białego rana.
Poniedziałek jest też dniem wolnym, więc lokalne kluby i restauracje zapełnią się znowu, aby przy kieliszku rakiji czy śliwowicy czcić nadal independent day.
Kosowo i wielokulturowość
Mieszkańcy Republiki Kosowskiej są generalnie narodem wielokulturowym. Określają się jako Kosowianie, nie Albańczycy – do których jest im najbliżej, bowiem mówią ich językiem, nie Chorwaci, Macedończycy Romowie, Żydzi czy Turcy. Są odrębni, jedyni w swoim rodzaju. Ich zsekularyzowanie pozwala im pić piwo i inne trunki wyskokowe nie widząc przy tym żadnej sprzeczności z wyznawaną religią islamską czy obchodzeniem ramadanu.
Młodzi nie mówią po serbsko-chorwacku, który to język znany jest tu starszemu pokoleniu. Aby się porozumieć, najlepiej znać albański albo angielski. Gdy rozmawiałem w restauracji, hotelu czy przypadkiem na ulicy ze spotkanym przechodniem, naszą rozmowę kończyli zwykle stwierdzeniem „falimenderit”, co po albańsku znaczy „dziękuję”. Miły sposób kończenia rozmowy. Ta lekcja została przeze mnie zapamiętana.
Kosowo: (c) SuperPolonia.info / Jacek Gallant / gallant.pl
Skróty za zgodą autora. Foto: panorama miasta Prizren w Kosowie, (c) Super Polonia
Zobacz też:
>
>